Tusk posadę zmienił na lepszą, ale podstawowy odruch pozostał ten sam. Oto najlepszy przykład.
Konferencja prasowa , ogłoszenie osoby Tuska jako "prezydenta Europy", dziennikarz Financial Times pyta na temat możliwych problemów w nowej pracy z uwagi na słabą znajomość jezyków.
Tusk wali intuicyjnie: "wypoleruję swój angielski", oraz to, że na początek grudnia z angielskim będzie gotowy, i że będzie mógł na konferencjach prasowych w tym języku odpowiadać, i na ten moment temat kończy, a żeby być precyzyjniejszym w wypowiedziach będzie mówił po polsku.
Niby mała rzecz, ale jaka charakterystyczna dla tych siedmiu lat premierowania Tuska- szybkie, sytuacyjne kłamstwo, robi to intuicyjnie/ odruchowo, błyskawicznie reaguje na pytanie, momentalnie, na użytek chwili oddala problem, w taki sposób, iż ma pewność, że następne, podobne pytanie chwilowo nie padnie. Ważne aby się teraz odczepił, a że to kompletna bzdura (w grudniu jego angielski nie będzie wcale lepszy) nie ma znaczenia, jak zwykle liczy się tylko-tu i teraz..
Pewnie Igor kiedyś powiedział, że tak bedzie dobrze. Wczesniej zawsze to działało. W Polsce "jedzie na tym" latami- palnąć cokolwiek, aby się odczepili. Potem przecież już nikt o to nie zapyta, będzie coś innego, i to inne też się jakoś "skręci", i tak w nieskończoność można.
Jest to oczywiście typowo szczeniackie, łepek złapany na czymś "za ręke" robi coś, cokolwiek, aby sie wyrwać, odskoczyć i uciec ,choćby na moment w bezpieczne miejsce, nie myśli oczywiście, czy ma to sens czy nie...
Ale u nas taki system ma sens. Tusk postepuje zgodnie z logiką sytuacji w której jest. Otóż w medialnym otoczeniu rządu, od lat już nie ma dziennikarza, który byłby w stanie zadać kiedykolwiek jakieś trudniejsze pytanie premierowi, powoli dochodzi do stanu, że będą pytać o futbol, czy pogodę, bo każdy inny temat to "mina". Mamy pełne dziennikarskie BHP jeśli idzie o kontakty z premierem (z prezydentam jest identycznie), można gadać co się chce, byle nie na temat. Przykład: czy ktoś zapytał premiera o jego zmianę zdania w sprawie kandydowania do funcji unijnych? nikt! i nikt już nie zapyta...
Ale tym razem stopień trudności się zwiększył, na horyzoncie pojawia się tzw. "problem pierwszego grudnia"- przy pierwszej możliwej okazji, ten sam dziennikarz na 100% zapyta Tuska o jego angielski (tak normalnie zapyta) i to będzie dla "prezydenta unii" trudne, nawet bardzo, a to dopiero nawet nie początek poważnej rozmowy z mediami ...
Coś mi sie widzi, ze była to pierwsza, i ostatnia konferencja prasowa z udziałem Tuska, jaką zobaczymy przez te jego dwa i pół roku zajmowania tego satnowiska.
Nie transmitowanie konferencji prasowych, ani innych potencjalnie niebezpiecznych wizerunkowo wystapień z pewnoscią będzie od teraz najważniejszym zadaniem dla krajowych mediów w aspekcie obsługi informacyjnej pobytu Tuska w Brukseli.